
Kuchnia, to miejsce wręcz kultowe w każdym domu.
To tu co rano spotyka się rodzina aby zjeść wspólne śniadanie. To tu powstają obiadowe pyszności i romantyczne kolacje. W kuchni wyjaśniamy większość problemów… I w końcu…to tu kończy się każda domówka.
Moja kuchnia od dłuższego czasu potrzebowała odświeżenia, ale jak to zwykle bywa - szewc bez butów chodził. Ale w końcu nadszedł ten czas! Udało się! Nowa kuchnia Betty Moore jest już gotowa, a ja opowiem Wam jak tego dokonałam.
Zacznijmy od początku…sufit

O tym, że każde malowanie zaczyna się od „góry” nie muszę nikomu przypominać, ale może jednak… Zatem rozpoczęłam zgodnie ze sztuką malarską od sufitu. Zanim przystąpiłam do malowania, zgłębiłam wzorniki Benjamin Moore. Zdecydowanie moim faworytem została kolekcja „OFF WHITES”, i to z niego pochodzi większość kolorów. Na sufit wybrałam „White Heron OC-57”. To właśnie w takim odcieniu została dla mnie przygotowana farba
Waterborne Ceiling Paint 508. Malowanie było już tylko przyjemnością. Ultra-matowe wykończenie maksymalnie zredukowało (rozproszyło) niepożądane refleksy świetlne.
Dzięki Waterborne Ceiling Paint 508 maksymalnie zniwelowałam nierówności podłoża (które są niestety charakterystyczne dla sufitów) i teraz wizualnie sufit wygląda jak jednolita, perfekcyjnie równa powierzchnia.
Ściany bez uszu za to z pięknym „licem”…
Kolor na ściany był kolejnym wyborem z palety OFF WHITES Paper White OC-55 skradł moje serce i idealnie skomponował się z sufitem. W związku z tym, że jak gotuje, to gotuje ze mną wszystko, postawiłam na „ceramiczną twierdzę” jaką jest farba
Regal® Select 548.
Ten strażnik czystości ujął mnie swoją innowacyjnością. W recepturze produktu zastosowano rewolucyjną technologię usuwania zabrudzeń - „Stain Release Technology New Generation”, bazującą na kombinacji specjalnych wypełniaczy sferycznych (preparowanych kuleczek szklanych) oraz specjalnym rodzaju żywicy. Brzmi być może nieco skomplikowanie, ale jest też bardzo skuteczne.
Dzięki zastosowaniu można być rzec technologii „smart” już po 2 tygodniach od pomalowania moje ściany będą wyjątkowo odporne na plamy i w pełni zmywalne, bez utraty matowego wykończenia.
Do ładnego prowadzą ładne wrota…
Moja kuchnia posiada drzwi, którymi mogę wyjść do uroczego ogrodu. W związku z jasną tonacją sufitu i ścian, postawiłam na bardziej wyrazisty kolor. I tak w moje ręce wpadła kolekcja „HISTORIC COLOR COLLECTION”, a moją uwagę przykuł piękny „Marblehead Gold HC-11”.
Farba Aura N522 w wersji matowej nadała moim drzwiom szlachetności. W związku z tym, że drzwi były wcześniej malowane i matowe („nieszkliste”) nie musiałam używać żadnego gruntu.
„Nowe” meble…
Teraz, zamiast buszować z wałkiem po firmie, buszowałam w swojej kuchni. W związku z tym, że moje meble były wykonane z malowanego, błyszczącego MDF’u, nie obyło się bez gruntu. Z pomocą przyszedł rewelacyjny
STIX. Grunt, który „przyczepia się” do wszystkiego. Swoją pełną przyczepność STIX osiąga po ok 4 dniach, więc dla pewności poczekałam 5 dni i naniosłam
emalię ADVANCE® 792 w satynowym wykończeniu, w kolorze „Gray Owl OC-52”.
Tak więc wybrałam kolejny odcień z palety „OFF WHITES”, a wspomniana emalia nadała meblom eleganckiej poświaty.
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Już słyszę „WOW” z ust koleżanek.
Jeść też trzeba na ładnym…
I tak swój remont zakończyłam na pomalowaniu stołu, który stał się mocnym kolorystycznym akcentem we wnętrzu. „Caribbean Blue Water 2055-30” z palety COLOR PREVIEW jest wręcz obłędny. Mój drewniany stół nie był wcześniej malowany, więc na pierwszy ogień poszedł grunt. Idealnym rozwiązaniem okazała się
izolująca farba gruntująca FRESH START 046.
Teraz jestem pewna, że na meblu nie pojawią się żadne przebarwienia (np. taniny), i farba będzie się doskonale trzymać przez długie lata…do czasu kolejnego malowania.
Do wykończenia stołu wybrałam wodorozcieńczalną emalię „ADVANCE® N794” w stopniu połysku „high-gloss”. Kolejne „WOW” murowane.
Jak widzicie poszło mi całkiem sprawnie. Ktoś powie, że długo ze względu np. na użycie STIX’a, a ja odpowiem, że solidnie i na lata. Osiągnięcie efektu końcowego wywołującego okrzyk „WOW!” i najwyższej trwałości warte jest cierpliwości. To tylko kilka dni…
Kuchnię mam już „nowiutką” i piękną (sama mówię „WOW” za każdym razem jak do niej wchodzę). Zdradzę Wam, że teraz myślę o… łazience. Mam już super pomysł, więc czas na realizację. Oczywiście niebawem opiszę wszystko w kolejnej metamorfozie.
Wasza Betty