Sztuka w kolorach Benjamin Moore

Sztuka w kolorach Benjamin Moore

O tym, że farby Benjamin Moore są najlepsze do tradycyjnego malowania ścian czy sufitów wspominałam już nie raz. Dzisiaj jednak piszę o wyjątkowym ich zastosowaniu.

Wszystko za sprawą entuzjasty marki, młodego człowieka z Trójmiasta, którego talent świat dopiero odkrywa. Prawdziwy „Człowiek orkiestra”. Malarz, muzyk, filmowiec…jednym słowem wszechstronny Artysta. Arkadiusz Drawc, bo i nim mowa, to niezwykle zdolny muralista, którego dzieła tworzone farbami Benjamin Moore zdobią coraz więcej przestrzeni na terenie całej Polski.
Ostatnio spotkałam się z Arkiem i trochę sobie pogawędziliśmy. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, o których nie miałam pojęcia, zresztą przeczytajcie sami.
Betty Moore (postać wykreowana w okresie międzywojennym przez koncern Benjamin Moore & Co. w USA.): Dzień dobry Arku.
Arkadiusz Drawc (trójmiejski artysta, muralista): Witaj Betty
B.M.: Spotkaliśmy się dziś, żeby porozmawiać o konkretnym wycinku Twojej bogatej artystycznej działalności - o malowanych przez Ciebie muralach. Jak zaczęła się ta cała przygoda z muralami?
A.D.: Murale zacząłem malować jeszcze za czasów mojej nauki w Liceum Plastycznym w Gdyni Orłowie. Znajoma poprosiła mnie, abym namalował w pokoju jej syna scenę z bajki ,,Kubuś Puchatek’’. Później urodził jej się kolejny syn i dla niego namalowałem motyw z bajki ,,Gdzie jest Nemo’’. I tak pocztą pantoflową otrzymywałem kolejne zlecenia wykonywane dla przychodni lekarskich, przedszkoli. Gdy rozpocząłem studia na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku zabrakło mi czasu na malowanie murali i zarzuciłem temat… Prawdziwy boom na ten rodzaj sztuki zaczął się podczas pandemii. Zamknięto lokale gastronomiczne, a ludzie pozamykani w swoich czterech ścianach poczuli potrzebę zmiany otoczenia i dekorowania swoich mieszkań. Zaczęli budować w nich oazy spokoju i odpoczynku, ale także przestrzenie do pracy zdalnej.
B.M.: No dobrze, miałeś „strzały” w liceum i później cisza. Zatem skąd powrót do tematu i pomysł na malowanie murali na zamówienie?
A.D.: Pomysł zrodził się w momencie, gdy zaczałem wstawiać swoje realizacje na róznego rodzaju grupy i portale związane z urzadzaniem wnętrz. Zaczęli się do mnie odzywać klienci, którzy chcieli mieć namalowany mural zamiast klasycznej tapety. I tak na początku zacząłem malować wyłącznie w obrębie Trójmiasta. Później stwierdziłem, że nie ma sensu się ograniczać. Tak jak piszę na portalach i grupach, jeżdżę po całym kraju i spełniam dekoratorskie marzenia.
B.M.: Ok. A jak wygląda proces powstawania takiego muralu? Odzywa się do Ciebie przysłowiowy pan Kowalski i mówi „Panie Arku, poproszę kolorowego słonia na ścianie mojej restauracji”?
A.D.: Czasami dokładnie tak jest (śmiech). Niekiedy klient chce mural, ale nie do końca wie co by miał przedstawiać. Dlatego zawsze rozpoczynam od rozmowy, by poznać potrzeby klienta. Następnie proszę o przesłanie zdjęcia ściany, na której będzie wykonany mural oraz najbliższego otoczenia, w którym ma się znajdować realizacja. Wykonuję projekt i wysyłam klientowi do akceptacji. Po uzyskaniu akceptu przyjeżdżam na miejsce, zabieram się do pracy i „dzieją się cuda”...
B.M.: A te cuda powstają Twoją ręką i naszymi farbami. Jak to się stało, że zacząłeś malować farbami Benjamin Moore?
A.D.: Wcześniej, jeszcze w czasach Liceum Plastycznego, gdy dopiero uczyłem się malować murale, używałem po prostu zwyczajnej białej farby i pigmentów. Nie byłem jednak do końca zadowolony z koloru jaki finalnie otrzymywałem na ścianie. Pierwszą przygodę z marką Benjamin Moore rozpocząłem, gdy dostałem małą puszkę farby z próbką koloru (sampel). Na obrazie miałem użyć tego samego koloru, który klient już miał w swoim domu na ścianach. Gdy zacząłem malować farbą Benjamin Moore na płótnie zakochałem się od pierwszego ,,użycia’’. I tak moją wierność i miłość do farb Benjamin Moore okazuję na ścianach w wielu domach, apartamentach, biurach i restauracjach.
B.M.: A dlaczego Benjamin Moore? Za co cenisz nasze farby?
A.D.: Po pierwsze, za jakość i wydajność. To co je wyróżnia z pośród innych farb, to gęstość i siła krycia. Farby są tak „mięsiste”, że często pozwalają na malowanie tylko jednej warstwy i to bez względu na rodzaj powierzchni. Po drugie, za trwałość. Nie raz zdarzyło mi się przy pracy na wysokościach, że farba skapnęła na wyschniętą część mojego muralu. Wystarczyła szmatka i po plamie z farby ani śladu. Po trzecie urzekła mnie intensywność koloru. W wielu projektach używam różnych kolorów i jakość koloru po wyschnięciu jest dla mnie najważniejsza. Farby Benjamin Moore nie płowieją nawet po wielu latach ani nie matowieją. Zachowują intensywny kolor i satynowy połysk.
B.M.: Miło to słyszeć. A czy wśród Twoich murali jest taki, z którego jesteś najbardziej dumny?
A.D.: Tak, jest. Miałem przyjemność wykonać mural w salonie stylisty gwiazd, fryzjera Bartka Janusza, na ulicy Mokotowskiej 19 w Warszawie. Było to dla mnie sporym wyróżnieniem, ponieważ Bartek zaprasza do współpracy różnych artystów i w ten sposób tworzy ze swojego salonu pewnego rodzaju instalację artystyczną. Przestrzeń salonu była dla mnie wyzwaniem. Wysokość 4 m. Praca cały czas na drabinie i do tego trudne dojście w niektórych miejscach, aby w ogóle ją rozstawić. Atrakcji nie koniec, bo czarne ściany salonu były pochylone pod kątem. Stworzyłem twarze dwóch kobiet, które łaczą się włosami. Ale włosy to tylko pretekst do interpretacji muralu. Namalowane białe linie przypominają nić DNA bądź witki meduzy. Mural idealnie komponuje się z lustrami, które potęgują wrażenie nieskończoności. Obraz odbija się we wszystkich lustrach i tworzy efekt ,,kalejdoskopu’’. Realizacja została doceniona przez klientki salonu Bartka m.in. Margaret i Grażynę Wolszczak. Serdeczne zapraszam do obejrzenia tego dzieła.
B.M.: Widziałam ten mural. Rzeczywiście robi niesamowite wrażenie. Zdradź proszę co jest najtrudniejsze w całym procesie powstawania murali?
A.D.: Wydaje mi się, że najtrudniej zacząć. Pożniej, jak to się mówi jest już z górki. A tak serio, to wysokość i skomplikowanie projektu. Może to zabrzmi prozaicznie, ale często po pracy na wysokości bolą nogi i jest to bardzo uciążliwe. Brak możliwości „odejścia” i spojrzenia na mural z odległości, podczas pracy na drabinie, również komplikuje proces twórczy. Aby sprawdzić poprawność kompozycji, proporcje i rozłożenie elementów, konieczne jest częste schodzenie z drabiny. Monitorowanie i sprawdzanie procesu powstawania muralu jest zatem bardziej wymagające.
B.M.: Wiem, nie powiem skąd, że spełniasz się również w innych sferach artystycznych i to od bardzo dawna.
A.D.: Skąd masz takie info? (śmiech) Tak, to prawda.
B.M.: Powiedz o tym coś więcej.
A.D.: Jako dziecko próbowałem swoich możliwości w różnych dziedzinach artystycznych. Tańczyłem taniec towarzyski. Póżniej 6 lat, do chwili rozpoczęcia studiów, tańczyłem, grałem i śpiewałem w Kaszubskim Zespole Pieśni i Tańca. Skończyłem Szkołę Muzyczną w klasie klarnetu. Tańczyłem także w teatrze tańca. Wygrywałem konkursy wokalne. Skończyłem studia na ASP na Wydziale Rzeźby i Intermediów. Tam zainteresowałem się filmem i fotografią. 10 lat pracowałem w branży modowej jako Visual Merchandiser. W skrócie, maluję obrazy, murale, fotografuję, rzeźbię, tańczę, śpiewam, kręcę teledyski, projektuję loga, grafiki i plakaty oraz czasami projektuję wnętrza. Znajomi nazywają mnie ,,człowiekiem renesansu’’ i chyba coś w tym jest.
B.M.: Oj dużo tego - zdecydowanie coś w tym jest! Na swoim koncie masz również współpracę z marką „La Mania Home” Joanny Przetakiewicz. Poważna marka, poważne nazwisko. Co dla nich robiłeś?
A.D.: Tak, zgadza się. Współpracowałem z marką ,,La Mania Home’’. Malowałem dla nich minimalistyczne obrazy z dodatkiem czerni i złota. Obrazy można było zamówić na stronie internetowej ,,La Mania Home’’. Współpraca trwała przez jeden sezon.
B.M.: Wiemy już trochę więcej o tym co było. A jakie są Twoje najbliższe artystyczne plany?
A.D.: Planów mam bardzo, bardzo dużo. Oczywiście będę nadal malował murale, gdyż terminarz zapełnia się na bieżąco. W między czasie maluję również obrazy pod konkretne wnętrza, pod konkretne zamówienia. Niedawno wystartowałem z własną marką odzieżową ,,DRAWC’’. To również bardzo poważne i odpowiedzialne przedsięwzięcie, które pochłania sporą część mojego czasu. Więc jak to mówią „dzieje się cały czas”.
B.M.: I niech się dzieje! Arku, bardzo dziękuję za rozmowę i za to, w jak piękny sposób wykorzystujesz nasze farby. Gdzie na bieżąco można śledzić Twoją twórczość?
A.D.: ja również bardzo dziękuję i cieszę się, że mogłem rozmawiać z samą Betty Moore! Znaleźć mnie można przede wszystkim na Instagramie Arkadiusz Drawc oraz Drawc.store.
Wasza Betty
RODO i Polityka Prywatności
Cookies
Regulamin sklepu
Terms & Conditions
linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram